Nie ma dobrego powodu, żeby wstęp takiego rankingu był długi – Barbie jest jak chleb. Wszyscy znają Barbie. Prawdopodobnie istnieje czterogodzinny wideoesej na YouTube próbujący doszukać się czegoś radykalnie politycznego w filmach z serii Barbie – ale to glina, z której naprawdę trudno cokolwiek ulepić. Barbie jest taka, jaka akurat potrzebna jest fabule, a zatem w swojej wymowie niekonsekwentna i płynna. Ale pewne rzeczy są niezmienne: te 41 filmów opowiada o przyjaźni, wierze w siebie (i w magię), gadających zwierzętach i – zaskakująco często – o etykiecie na dworze królewskim.
Pod warunkiem, że nie oglądacie ich ze współlokatorem, z którym wyłapujecie nawiązania do poprzednich filmów z serii, powtarzające się tropy, a nawet bliźniacze fabuły, filmy o Barbie są raczej stratą czasu. Ale jeśli wytworzycie wokół Barbie Cinematic Universe własne lingo i memosferę, te (w większości 70-minutowe) seanse mogą umilić wam wieczory – a czasem, przeciwnie, uprzykrzyć je, jak w przypadku „Barbie i sióstr na tropie piesków” (miejsce 41).
Zanim ranking, to krótki przegląd tego, czym były filmy o Barbie przez lata, tj. czego można się spodziewać po filmie o Barbie znając jedynie rok wydania:
– pierwszą fazę (16 filmów) datuje się na lata 2001-2009. Pod względem animacji jest, naturalnie, prymitywna, a bohaterowie wyglądają z zasady okropnie i niespójnie, ale fabularnie – jak się potem okaże – jest to szczyt możliwości. Zasługa to jednak nie Mattela, ale klasycznych opowieści, których Barbie (kluczowe: nigdy pod imieniem Barbie) jest bohaterką: mamy m.in. „Dziadka do orzechów”, „Roszpunkę” i „Jezioro łabędzie”. Większość historii jest, jasne, do bólu konserwatywna i zachowawcza, twórcy z rzadka pozwalają sobie na dodanie czegoś od siebie, ale kiedy już to robią, efektem są moje ulubione części serii. Z drugiej jednak strony jeszcze w pierwszej fazie startuje „Wróżkolandia” – seria filmów, o której trudno powiedzieć cokolwiek dobrego poza przyznaniem, że z całą pewnością wpłynęły na sprzedaż lalek z motylimi skrzydłami.
– kolejna faza (14 filmów, 2010-2015) już w drugim filmie, „Barbie w świecie mody”, trzęsie kanonem – okazuje się, że wszystkie poprzednie filmy to, no właśnie, filmy, w których gra Barbie z TEGO filmu. Czyli najkrócej: Barbie staje się faktycznie Barbie dopiero w osiemnastym filmie z serii. Naturalną konsekwencją jest zatem pojawienie się Kena (wcześniej nieobecny), a także sióstr Barbie, które pozostaną z nami do współczesności (a szkoda).
– trzecią i czwartą fazę (5+6 filmów, do teraz) dzieli model dystrybucji, ale z ducha są tym samym – próbą wcielania Barbie do różnych scenariuszy i gatunków (film superbohaterski, film sci-fi...) i jednoczesnym stopniowym oddawaniem pola jej siostrom. Do gry wchodzi też Netflix i jak to zwykle bywa („Black Mirror”, „Arrested Development”, „Trailer Park Boys”...) wszystko, co przed Netfliksem, jest zajmujące bardziej niż wszystko po. Zmienia się też target: produkcje, nawet bardziej niż wcześniej, celują w bardzo, bardzo młodą widownię, tj. taką, której równie dobrze można puścić „Baby Shark” i nie zauważy różnicy. Nawet średni czas trwania filmu skraca się o parę minut, żeby nie nadwerężać uważności dzieciaków.
Tyle tytułem wstępu. Teraz kolejność i naprawdę krótkie opisy:
10. Barbie: Epic Road Trip (2022)
Najnowsza, kiedy to piszę, produkcja z serii.
Bardzo lubię wszystkie sytuacje, kiedy w sumie nie wiadomo, czy to jeszcze film, czy video art, czy esej, czy gra komputerowa, czy... Właśnie to podobało mi się w „Bandersnatch” ze wspomnianej serii „Black Mirror” – i niestety tylko to. Trudno powiedzieć, gdzie byśmy dzisiaj byli, gdyby rzeczony film był bardziej udany. Może nowy „Avatar” miałby swoją interaktywną wersję, a w którymś z filmów MCU decydowalibyśmy pilotem, kto teraz naparza kogo.
Filmy interaktywne są jednak wyłącznie ciekawostką, marginesem, przypisem i zdecydowanie nie zrewolucjonizowały rynku. Nie przeszkodziło to jednak twórcom w stworzeniu interaktywnej „Barbie” – filmu, w którym (najkrócej) wybieramy pomiędzy miłością a karierą.
Miłością, bo – co ciekawe – dopiero w czterdziestym pierwszym filmie z serii pojawia się sugestia, że Ken chce być dla Barbie kimś więcej niż tylko przyjacielem. I możemy mu w tym przeszkodzić!
Stąd wysokie miejsce „Epic Road Trip” na liście – Ken bardzo zabawnie się smuci, więc wybieranie za każdym razem opcji nie po jego myśli to okrutna, ale angażująca mięśnie twarzy rozrywka. W trakcie trasy po Stanach nasz bohater szuka okazji, żeby wyznać Barbie swoje uczucia: organizuje piknik, wycieczkę na diabelski młyn... A my, widzowie, możemy nieustannie to olewać. Parcie w stronę kariery może zakończyć się w Nowym Jorku, a nawet Londynie (sprawdziłem kilka zakończeń).
Naturalnie można też sparować Barbie z Kenem, ale nie zostanie wtedy gwiazdą pop, więc nie polecam.
09. Barbie i tajemnicze drzwi (2014)
Dość luźna interpretacja „Alicji w krainie czarów”, bardzo poprawna zarówno jako musical, jak i beka z Linkedina (w pewnym momencie główny czarny charakter, księżniczka Malucia, na: „Jesteś wstrętna!” odpowiada: „Nie! Nastawiona na cel!”). Poza tym trochę nie ma o czym rozmawiać, ale twoja młodsza siostra powinna być zachwycona, są kucyki i w ogóle.
08. Barbie: Wielkie miasto, wielkie marzenia (2021)
Barbie Roberts poznaje inną Barbie Roberts i żarty polegają na tym, że dziewczyny nazywają się tak samo. Jest to też niezbędne dla historii, tj. są elementy w fabule, które kleją się wyłącznie dlatego, że dwie osoby mogą mieć tak samo na imię i nazwisko. No durne. Ale nie w tym rzecz.
Filmy o Barbie są często muzyczne, czy też są wręcz musicalami. Nie można wobec tego przecenić roli, jaką dobra piosenka może mieć na odbiór produkcji. To teraz wyobraźcie sobie taką, która ma prawie wyłącznie dobre piosenki.
Po prostu słychać, że nad numerem tytułowym („Big City, Big Dreams”) czy „Work It” czuwała fachura – Matthew Tishler, gość, który sprawdził się w k-popie, a ponadto współpracował m.in. z Olivią Rodrigo i Ashley Tisdale, zdaje się łatwo wypluwać z siebie zapamiętywalny, sacharynowy pop. Jego piosenki w „Wielkim mieście, wielkich marzeniach” nie tylko mają hitowe refreny, ale też trzymają ten bajzel w ryzach oraz są dostępne na YouTube w wersji z podświetlanym tekstem, z czego skwapliwie korzystam. Pod względem muzycznym mój numer jeden.
07. Barbie w Wigilijnej Opowieści (2008)
Oczywiście oszustwo, ponieważ podoba mi się pierwowzór literacki, w związku z czym przychylnie patrzę na jego adaptacje. W ubiegłym roku powtórzyłem po wielu latach „Opowieść wigilijną Muppetów” i byłem oczarowany („To wspaniałe życie”, mój ulubiony film świąteczny, też jest poniekąd ekranizacją „Opowieści wigilijnej”). Ten film jest zatem silny siłą Dickensa – ale należy docenić, że rzeczy, które dodaje do historii (np. to, że duszka minionych świąt jest absolutnie nieznośna), nie psują odbioru tak jak mogłyby.
06. Barbie jako Księżniczka Wyspy (2007)
Myszy śpiewają o serze, jakieś małpki, jakieś pawie... Niewątpliwie się dzieje. Ja jestem nadpobudliwy w taki sposób, w jaki dzieci bywają, i mnie to stymuluje. Jakiś słoń, jakaś panda...
05. Pamiętniki Barbie (2006)
Kiedy ten film miał premierę, uniwersum Barbie składało się prawie wyłącznie z ramolowatych historii o księżniczkach, więc gdy „Pamiętniki Barbie” wchodzą całe na biało, to są jak manifest: idzie nowe. „Pamiętniki...” to nieporadne teen movie w rodzaju, powiedzmy, „Łatwej dziewczyny” z Emmą Stone – tylko wcześniej.
Dostarczają mnóstwo frajdy, bo nie kojarzą się z niczym, co widzieliśmy w tych wszystkich „Magiach Pegaza”. Przykładowo: Barbie, dotąd postać na przecięciu „Kleopatry, Joanny D'Arc i Afrodyty”, jest tu generalnie kiepską znajomą i tłumaczy, że to do reportażu wcieleniowego. A jej znajomi próbują bez większych sukcesów wtrącać nowe wyrażenia slangowe (od razu kojarzy się „Stop trying to make fetch happen” z innego teen movie, zaledwie dwa lata wcześniejszych „Wrednych dziewczyn”), co sprawia, że polska lista dialogowa – intencjonalnie bądź nie – bawi na głos.
04. Barbie i magiczne baletki (2013)
Barbie jest tu Kristyn, która jest Giselle/Odettą, która jest też łabędziem... Wprowadzenie małych dziewczynek w świat trochę bardziej wymagającego uważności kina. Od razu przed oczami staje ojciec rozgrzewający w ten sposób swoje dziecko przed seansem „Memento” Nolana. I co interesujące: on też (ojciec, nie Nolan) ubogaci się tutaj kulturowo.
Chyba że ma jako takie rozeznanie w balecie – ja nie, więc był to pierwszy raz, kiedy realnie poczułem się za mało oczytany, obyty, żeby w pełni zrozumieć film o Barbie. Nawiązuje on bowiem do baletów „Giselle” i „Jezioro łabędzie”, dodatkowo czerpie z baśni „Królowa Śniegu” i „Czerwone buciki” – naprawdę pozwala się czegoś dowiedzieć albo odświeżyć pamięć. Naprawdę rozsadza go ambicja.
03. Barbie jako Księżniczka i Żebraczka (2004)
„Ojciec chrzestny” uniwersum Barbie. Jeśli ktoś „coś tam widział” z filmów o Barbie, jeśli komuś „coś tam się podobało” – chodzi o „Księżniczkę i żebraczkę”. Sami twórcy wycisnęli tę fabułę z zamianami ról do ostatniego soku i jeszcze trochę, tworząc aż trzy remake'i/wariacje („Rockowa księżniczka” jest chyba najlepszą z nich), ale tak to jest, kiedy wiesz, że masz w rękach samograj.
W pełni musicalowa, ma jakąś intrygę, nawet obietnicę progresywnego rozwiązania (oczywiście niespełnioną) – a poza tym najbardziej charyzmatycznego złola w całym Barbieverse, czyli Premingera. Jego „How Can I Refuse?” („Bo niby czemu nie”) to kontynuator tradycji świetnych utworów animowanych schwarzcharakterów („Przyjdzie czas” to moja ulubiona piosenka z „Króla Lwa”). Wydawać by się mogło, że ciężko to będzie przebić.
02. Barbie przedstawia Calineczkę (2009)
...ale da się. „Calineczka” to przykład śmiałych kreatywnych posunięć, do których Mattel w ogóle w filmach o Barbie nie przyzwyczaja. Bo to mogła być 1:1 historia Andersena, może z dodatkiem jakiegoś nieśmiesznego sidekicka. Ale nie, film bierze z bajki tylko postać, w ogóle nie dba o materiał źródłowy i w zamian daje wywrotową fabułę o ekoatywizmie (z zaskakująco pesymistyczną wymową!).
Do historii dopisano... walkę zorganizowanego gminu z deweloperem-kapitaluchem (co komplikuje sprawę: ojcem głównej bohaterki) i krytykę amerykańskiej urbanistyki i projektowania przestrzennego (w pewnym momencie bohaterka wręcz omija korek samochodowy rowerem, żeby uratować łąkę elfów).
I choć żarty regularnie nie trafiają, nie umiem się złościć.
01. Barbie i Diamentowy Pałac (2008)
Piękny chaos. Dziewczyny śpiewają wczesną Taylor Swift, chłopaki Dżem. Psy tańczą Fortnite. Brzydkie smoki, bitwy na jedzenie, siła przyjaźni. Top.